„Ale za to niedziela będzie dla nas”?

Przed nami trzy ostatnie potyczki sezonu 2016/2017. W tym roku nie było żadnej niespodzianki i to Wisła Płock zmierzy się z odwiecznym rywalem z Kielc w finale Pucharu Polski i w dwumeczu o krajowe mistrzostwo. Jako preludium tej batalii, przed nami już w niedzielę mecz o trofeum Pucharu Polski. Czy niemoc Torwaru zostanie przełamana i to w lublińskiej arenie Nafciarze wzniosą w górę wymarzone trofeum?
Nafciarze ostatni raz wznieśli Puchar Polski jako zwycięzcy w 2008 roku. Od tamtego czasu zapanowała kielecka hegemonia i to drużyna Vive rok rocznie zagarniała to trofeum. Z ostatnich finałów, jakie mieliśmy okazję oglądać, to najbliżej zdobycia pucharu byliśmy w 2015 roku, gdzie w składzie Nafciarzy grali jeszcze Marcin Lijewski i Mariusz Jurkiewicz. Jednak ściany warszawskiej hali i decyzje sędziego nie sprzyjały nam również 2 lata temu. Vive po raz kolejny z rzędu mogło dopisać trofeum do swojej kolekcji. W finale w 2016 roku potyczka między Wisłą a Vive nie była już tak zażarta i po raz kolejny musieliśmy przełknąć gorycz porażki z odwiecznym rywalem.
W tym roku, w związku ze zmianą formuły PGNiG Superligi, zmieniono również formę rozgrywek Pucharu Polski. Przede wszystkich zrezygnowano z formuły Final Four, co moim zdaniem jest bardziej efektywnym i bardziej sprawiedliwym rozwiązaniem. Zawodnicy zamiast rozgrywać mecz półfinałowy w sobotę, mają dodatkowy dzień na regenerację i trening przedmeczowy. Druga zmiana, to przeniesienie miejsca finału z warszawskiego Torwaru na arenę w Lublinie. Dodatkowo w tym roku, połączono w jeden turniej dwa finały pucharowe – żeński w sobotę i męski w niedzielę. Taki zabieg wykonany przez włodarzy polski ligi, może podnieść renomę Pucharu Polski i zachęcić również do śledzenia mniej popularniej damskiej ligi szczypiorniaka.
Co możemy powiedzieć o naszym zespole przed niedzielnym spotkaniem? Statystycznie, w tym sezonie byliśmy gorsi od Kielczan – dwa mecze, dwie przegrane. Ostatnie spotkanie z Kielcami w Płocku możemy streścić w kilku krótkich żołnierskich słowach – niemoc strzelecka, genialny Morawski i solidna obrona. Oprócz dopracowania gry w ataku, nasi szczypiorniści muszą popracować nad jeszcze dodatkowym elementem, jakim jest chłodna głowa w meczach z Kielczanami. Nafciarze obecny sezon pod okiem trenera Piotra Przybeckiego przepracowali bardzo solidnie i osobiście, nie widzę, żadnych podstaw, abyśmy to my nie zdobyli Pucharu Polski. Kielecka drużyna jest to kolektyw gwiazd europejskiego szczypiorniaka, jednak nasza Wisła już nie raz udowodniła, że nie tylko indywidualności, ale przede wszystkim gra zespołowa są kluczem do zwycięstwa. Dlatego musimy pamiętać o pełnym skupieniu od pierwszych minut i nieuleganiu boiskowym prowokacjom ze strony przeciwnika. Panowie, macie swój plan i na tym trzeba się skupić!


Niestety pod kątem kontuzji, końcówka sezonu nie zostawiła na nas suchej nitki. W składzie na ostatnie 3 mecze nie zobaczymy braci Gębali oraz naszego najskuteczniejszego zawodnika na prawej flance, czyli Šime Ivića. Jednak te osłabienia nie sprawiają, że jesteśmy na straconej pozycji. Za Maćka Gębalę mamy Mateusza Piechowskiego, który co prawda, nie grał wielu minut w tym sezonie, jednak ja osobiście widzę ogromny potencjał w tym chłopaku, który ma wielkie serce do gry i jak na swój wiek dużą inteligencję boiskową. W drugiej linii natomiast za polskiego bombardiera mamy naszą rumuńską armatę, czyli Dana Racotea, który już na dobre zapomniał o kontuzji, o czym udowodnił między innymi bardzo dobrą postawą w ostatnim meczu z Puławami w Orlen Arenie. Zastępcą Šime jest nasz brazylijski wojownik, czyli Jose de Toledo, który na początku sezonu miał swoje wzloty i upadki, ale obecnie widać, że złapał wiatr w żagle i ku uciesze kibiców coraz skuteczniej pokazuje swoje efektowne indywidualne umiejętności w stylu Pele. Prawa strona rozegrania to również alternatywa w postaci naszych skrzydłowych – Valiego i Daszka, którzy prezentują solidną postawę w przekroju całego sezonu. Kluczem do dobrej gry będzie forma naszych playmakerów – Dimy, Marko i także Gila. Żytnikov ostatni swój sezon nie może zaliczyć do udanych, tym bardziej liczymy na jego zaangażowanie w ostatnie mecze na polskich boiskach. Tarabochia natomiast w ostatnich spotkaniach nie pokazuje tego, do czego nas kibiców przyzwyczaił. Mamy nadzieję, że jest to zasłona dymna i w niedzielę zespół będzie mógł w pełni polegać na umiejętnościach tego rozgrywającego. Co do naszego rozgrywającego z Półwyspu Iberyjskiego, Gilberto zaczyna być coraz jaśniejszą postacią w naszych szeregach. Oprócz ciekawych zagrań do koła, Duarte można uznać za króla obrony w ustawieniu 5-1. Oby w niedzielę Portugalczyk pokazał gamę swoich najlepszych umiejętności, którymi zasłynął w Porto.
Tak naprawdę, co będzie decydować o ostatecznym sukcesie w niedzielnym pojedynku? Przede wszystkim skupienie od pierwszych minut i wspomniana przeze mnie chłodna głowa w ataku, której zabrakło w ostatnim spotkaniu z Kielcami w Orlen Arenie. Nafciarze muszą również pokazać solidną grę obroną, do której przyzwyczaili kibiców. W ostatnich spotkaniach widać było, że Wisła nie wykorzystywała w pełni swoich umiejętności, co skutkowało czasami prostymi błędami. W niedzielę chłopacy muszę zagrać na 200% i żadne proste błędy nie mogą mieć miejsca, ponieważ prosta strata czy niewyprowadzona skutecznie kontra mogą się na nas sromotnie zemścić. Drużyna Przybeckiego wie dobrze, co ma robić. To, co musi zrealizować, to przekuć w pełni trenerski plan na skuteczną i efektywną grę.
W tym tygodniu mieliśmy wiele pozytywnych informacji z Płocka – wybór Piotrka Przybeckiego na selekcjonera kadry (może każdy z płockich kibiców ma mieszane uczucia, ale i tak jest to wielka nobilitacja dla naszej drużyny!), przedłużenie kontraktu Daszka, więc aby dopełnić ten tydzień czekamy w niedzielę na dobre wieści z Lublina, aby każdy Płocczanin mógł zaśpiewać, że ta niedziela była dla nas.

Autorka: Bogdi