Pogoń popłynęła Wisłą

Podopieczni Larsa Walthera pokonali Pogoń Szczecin po znakomitej drugiej części spotkania 45-32  (20-18) (foto: piotraugustyniak.com).

Dokładnie na czterdzieści minut przed pierwszym gwizdkiem pary arbitrów Demczuk/Rosik na parkiecie pojawił się oczekiwany przez wszystkich Zbigniew Kwiatkowski, którego przywitały brawa płockich kibiców powoli zapełniających trybuny Orlen Areny. Po chwili na środek boiska wybiegli Nafciarze, z których każdy z osobna serdecznie przywitał się z byłym już Wiślakiem. „Big Zbig” tuż przed rozpoczęciem meczu z rąk prezesa Wisły – Andrzeja Miszczyńskiego odebrał niebiesko-białego pasiaka, w którym wystąpić nie było mu już dane…

Niebiesko-biało-niebiescy spotkanie z portowcami rozpoczęli w składzie: Sego – Wiśniewski, Ilyes, Eklemović, Toromanović, Kavas, Ghionea.

Wynik meczu otworzył Muhamed Toromanović po rzucie z koła, chwilę później po kontrze na 2-0 podwyższył Adam Wiśniewski. Wartym podkreślenia był fakt, że zawody na lewym rozegraniu w ataku zgodnie z zapowiedziami Larsa Walthera rozpoczął Ferenc Ilyes. W piątej minucie meczu po raz pierwszy do siatki Marina Sego trafił Kwiatkowski (3-2). Szczecinianie nie zamierzali odpuszczać i po rzucie Bartosza Konitza na tablicy wyników pojawił się najpierw remis 4-4, po chwili zaś 5-5. Kolejne minuty to gra „bramka za bramkę”, a wyróżniającym się zawodnikiem był Nikola Eklemović, który rzucił trzy z pierwszych siedmiu bramek dla Nafciarzy. Po jedenastu minutach gry podopieczni Larsa Walthera prowadzili 9-7 i zdawało się, że powoli odzyskiwali zatraconą gdzieś pewność siebie. Nic bardziej mylnego… Po trafieniu Mateusza Zaremby i ponownym zniwelowaniu przewagi Wiślaków do jednej bramki (10-9), Marina Sego w bramce zmienił Marcin Wichary, a trener płocczan poprosił o krótką naradę ze swoimi zawodnikami przy linii bocznej. Minutowa przerwa nie przyniosła żądanego rezultatu. Portowcy nadal kurczowo trzymali się jednobramkowej straty (13-12 w 19. minucie). Mało tego… minutę później za sprawą Jacka Wardzińskiego doprowadzili do remisu, a Walther raz po raz wychodził z siebie przy ławce rezerwowych. Miarka przebrała się w 24. minucie spotkania, kiedy to szczecinianie po raz pierwszy w meczu wyszli na prowadzenie 15-14. Sytuacja i nerwy trenera Wisły zaczęły powoli wracać do normy dopiero przy stanie 17-15, kiedy to przewagę dwóch zawodników wykorzystał Adam Wiśniewski. Portowcom coraz częściej „grzały się” głowy, czego skutkiem były kolejne błędy techniczne i najwyższa, bo pięciobramkowa strata na dwie minuty przed końcem pierwszej części spotkania. Trzy ostatnie bramki rzucili jednak zawodnicy z Pomorza Zachodniego i ostatecznie drużyny udały się do szatni przy stanie 20-18. Osiemnaście bramek straconych do przerwy z beniaminkiem we własnej hali?

Pierwsze minuty drugiej części spotkania to znów gra cios za cios, niemal bez obrony z obu stron. Po 35 minutach (22-22)  gra Wiślaków szczególnie w defensywie nadal pozostawiała wiele do życzenia. Poziom trzymali jednak kibice, którzy przy jednobramkowym prowadzeniu Pogoni na stojąco dopingowali zawodników z Płocka. Efekt: bramki Kubisztala i Nenadicia i wynik 24-23. Chyba nikt przed meczem nie zakładał, że w Orlen Arenie na kibiców czekają aż takie emocje… W 40. minucie spotkania Wiślacy po bramce Muhameda Toromanovicia prowadzili 26-24, zaś kilka chwil później po pierwszym w meczu trafieniu Ivana Nikcevicia 27-25. Spotkanie na dobre rozkręciło się w 44. minucie, kiedy po dwóch kolejnych kontrach Wiślakom udało się odskoczyć na bezpieczną, czterobramkową przewagę (30-26). Równo kwadrans przed końcem meczu „popis” dali sędziowie, którzy byli sprawcami największego zamieszania podczas którego właściwie nie wiadomo było o co chodzi. Chwilę później z boiska na dwie minuty wyleciał Mateusz Zaremba, a Kubisztal (osiem bramek w 50. minucie), Nenadić i Nikcević na zmianę niemiłosiernie punktowali rywali aż do stanu 37-29.  Płocczanie wyraźnie przyspieszyli grę, przycisnęli w obronie, cuda w bramce wyczyniał Marcin Wichary i na efekty długo nie trzeba było czekać. Cóż, lepiej późno niż wcale… Dziesięciobramkową przewagę udało się uzyskać na osiem minut przed końcem spotkania, zaś jubileuszową – czterdziestą bramkę rzucił z biodra Petar Nenadić. Końcowe fragmenty spotkania to dobijanie wymęczonego rywala ze Szczecina i bramka Petara Nenadicia a’la Barcelona Borges po rzucie z obrotem o 360 stopni. Pogoń poległa w Płocku 45-32.

Wisła Płock – Pogoń Szczecin 45-32 (20-18)

Wisła: Sego, Wichary – Kubisztal 9, Nenadić 9, Ghionea 7 (1k), Eklemović 4, Nikcević 4, Toromanović 4, Ilyes 3, Paczkowski 2, Wiśniewski 2, Syprzak 1, Kavas, Twardo.

Pogoń: Ligarzewski, Matkowski – Zaremba 8, Zydroń 8 (3k), Konitz 6, Marković 3, Kwiatkowski 2, Wardziński 2, Frelek 1, Kliszczyk 1, Kokoszka 1, Bruna, Krupa.

Kary: Wisła – 10 min. (Toromanović 4 min., Nenadić 2 min., Syprzak 2 min., Wiśniewski 2 min.) – Pogoń – 8 min. (Zaremba – 4 min., Kwiatkowski – 2 min., Zydroń – 2 min.)

Zapraszamy do obejrzenia galerii ze spotkania autorstwa Piotra Augustyniaka (piotraugustyniak.com).

Napisał: Ciaras

Ktoś dla kogo Wisła to coś więcej niż klub. Wierny kibic-redaktor podążający za swoim zespołem po najdalszych zakątkach Europy. Jeden z twórców i pomysłodawców serwisu Nafciarze.info
Zobacz wszystkie artykuły tego użytkownika