Porażka z Nantes

Niestety nadal nie udało się Nafciarzom zdobyć kompletu punktów w tegorocznej edycji ligi mistrzów. Tym razem za mocny okazał się zespół HBC Nantes, wygrywając na naszym parkiecie 32 do 30. W zespole Wisły najwięcej bramek, po 5, rzucili Chorwaci: Sime Ivic oraz Lovro Mihic.

Nie tak miał wyglądać ten niedzielny wieczór. Szczerze wierzyłem, że wreszcie nadejdzie przełamanie i zaangażowaniem oraz walką wydrzemy punkty wicemistrzom Francji. Nic bardziej mylnego. Mecz bardziej przypominał tę nieszczęsną wpadkę z Pickiem Szeged niż wyrównany bój z Kielcami. Sam już nie wiem jaki „feler” jest w tym zespole: jak broni Wichciu czy Loczek to szwankuje wszystko w ataku, jak lepiej zagra środek rozegrania to beznadziejnie połówki, jak wszystko funkcjonuje jako tako to o wyniku przesądzają fatalnie przestrzelone czyste pozycje poszczególnych zawodników. Czy wreszcie w tym sezonie doczekamy się spotkania, w którym wszystkie elementy zagrają razem i dadzą nam upragnione zwycięstwo? Sam zaczynam w to powątpiewać niestety, coraz mniej nadziei w kibicach co dobitnie pokazują pustki na trybunach i przeciętna jakość dopingu. Dokąd to wszystko zmierza? Czy jest nadzieja, że następny sezon będzie lepszy? Dlaczego dwaj najlepsi dziś strzelcy nadal nie przedłużyli wygasających po sezonie kontraktów? Czy tradycyjnie zamiast się wzmacniać będziemy „na gwałt” łatać skład żeby było kim grać w kolejnym sezonie? Kiedy wreszcie napłyną z klubu jakieś pozytywne newsy – informacja o nowym sponsorze sama w sobie nic bowiem nie znaczy dopóki te pieniądze nie przełożą się w realny sposób na skład osobowy drużyny sportowej a nie administracji. Coraz więcej pytań i wątpliwości…

Wracając do meczu… Nantes przyjechało do Płocka jako zespół w kryzysie, z zawodnikami którzy dopiero co wracają do gry po urazach. Wyraźnie odczuć się dało, że nie są w najlepszej dyspozycji. Poza szybkimi akcjami w pierwsze i drugie tempo oraz podaniami do koło w ataku nie prezentowało kompletnie nic. Zupełnie bezbarwne połówki, które nie były w stanie zagrozić rzutem z drugiej linii, przeciętny bramkarz, nieskuteczny Klein. Zespół do ogrania jak nic. Niestety Wisła tego zupełnie nie wykorzystała. Znowu masa głupich błędów, fatalna skuteczność w końcówce Macieja Gębali i punkty pojechały do Francji. Nie ma co się rozpisywać na temat poszczególnych fragmentów meczu czy oceniać każdego z graczy z osobna. Znowu zawiedliśmy jako zespół a niektórzy zawodnicy pokazali, że Wisła to dla nich zdecydowanie za wysokie progi.

Może warto wyróżnić jedynie Adama Morawskiego, który dwoił się i troił w bramce dając nadzieję na końcowy sukces zespołowi a siebie stawiając w gronie tych, z których wybierane będą najlepsze parady zakończonej kolejki. Tylko tyle.

Szkoda kolejnych straconych punktów. Za tydzień mecz o wszystko w kontekście wyjścia z grupy z Kristianstad. Porażka w tym meczu sprawi, że awans zapewni nam już chyba tylko cud lub nagła zwyżka formy (chyba to pierwsze jest bardziej prawdopodobne niestety…)

Napisał: Pelnomocnik-ds.-pelnomocnictw

Zobacz wszystkie artykuły tego użytkownika