Po półtoramiesięcznej przerwie Nafciarze wrócili na ligowe parkiety. Rundę „wiosenną” zaczęliśmy od pewnego zwycięstwa w Kaliszu 29 do 25. Najlepszym strzelcem okazał się zdobywca 7 goli Michał Daszek.
Rok do roku powrót po turnieju mistrzowskim do zmagań ligowych jest dla kibica przeżyciem trudnym. Błędy, zdecydowanie wolniejsze tempo rozgrywania akcji powodują, że początkowo dosyć ciężko jest się przestawić. Tym razem jednak Nafciarze dosyć dziarsko zaczęli zmagania i w pierwszej połowie prezentowali bardzo fajny handball, stojąc bardzo mocno w obronie i wyprowadzając liczne kontry po błędach rywali. Prym w naszych szeregach wiódł Michał Daszek, który to z konieczności występował na prawym rozegraniu. Z tyłu świetne interwencje zaliczał Adam Morawski i właściwie po kilkunastu minutach było po meczu. Warto dodać całkiem przyzwoitą postawę Philipa Stenmalma w ataku, który kilkukrotnie porządnie przyłożył z drugiej linii – ponad rok nie widzieliśmy Szweda w takiej dyspozycji. Zastanawiające jest, że objawiła się ona dopiero w momencie jak już podpisał umowę w Szwecji i wiadomo, że po sezonie opuści nasze szeregi.
Druga połowa już właściwie bez większej historii. Nafciarze szybko powiększyli przewagę i właściwie skończyli granie w efekcie czego w końcówce rywal odrobił część strat rzucając 4 czy 5 goli z rzędu. Wynik końcowy to tylko plus 4 gole na naszą korzyść co kompletnie nie oddaje wydarzeń boiskowych bo rywal był tego dnia 2 klasy słabszy. W drugiej połowie bardzo dobrze zaprezentował się w naszych szeregach Zoltan Szita, który rzucał jak chciał efektem czego 6 bramek na jego koncie. Zastanawiające jest, że zarówno Węgier jak i Loczek w bramce niespecjalnie wyróżniali się w listopadzie czy grudniu a po pobycie na kadrze nagle wystrzelili z formą. Do zastanowienia czy nasz sztab trenerski na pewno wie co robi i ma odpowiednie podejście do tych chłopaków. Trzeba będzie obserwować rozwój wydarzeń w kolejnych spotkaniach.
Warte odnotowania jest, że pomimo długiej przerwy w rozgrywkach, my nadal nie mamy zawodnika na prawą połówkę i łatamy dziurę Daszkiem. Chłopak może i pociągnie takie mecze jak ten wczorajszy ale jak przyjdzie poważniejsze granie to zwyczajnie odbije się od ściany i tyle będzie zagrożenia z tej pozycji. Dla mnie niepojęte jest jak to jest możliwe, że drugi sezon z rzędu w profesjonalnym klubie z niemałym budżetem nie możemy ogarnąć 2 zawodników zdolnych do gry. Nie wiem kto za to odpowiada ale najwyraźniej nie wykonuje swojej roboty jak należy. Jak zawodnik jest niezdolny do gry przez większą część sezonu to nie widzę sensu utrzymywania go w zespole i płacenia mu kontraktu. Osobna sytuacja z Predragiem Vejinem – ktoś kto wymyślił tego człowieka do Wisły to z miejsca powinien stracić robotę. Facet tuła się rok w rok po różnych klubach co od razu poddawało w wątpliwość jego umiejętności sportowe i/lub podejście do wykonywanego zawodu. My faceta bierzemy, gra nawet przyzwoicie w sparingach po czym szybko łapie uraz i właściwie zostaje skreślony przez trenera. W meczu wygranym w 20 minucie trener daje mu zagrać całe 5 ostatnich minut spotkania. Ja w tym nie widzę za grosz logiki.
W sobotę pierwszy poważny sprawdzian formy Nafciarzy – w Płocku zmierzymy się z Azotami Puławy.
Powinno być+14 a nie +4,zobaczymy jak będzie z Azotami .