Zawodowa PGNiG Superliga – hot or not?

Sezon 2016/2017 męskiej ligi piłki ręcznej wielkimi krokami zmierza ku końcowi. Już lada dzień szczypiorniści naszego zespołu rozpoczną fazę play-off. Pamiętać jednak należy, że od tego sezonu faza zasadnicza rozgrywek, jak i cała liga rządzi się nowymi regułami, a to za sprawą utworzenia tzw. ligi zawodowej. Jak więc należy ocenić te zmiany?

Na początku tego sezonu każdy z kibiców zadawał sobie pytanie – liga zawodowa, co to dokładnie oznacza? Pojęcie to nie tylko wprawiało w zakłopotanie kibiców. Nawet sami zawodnicy i szkoleniowcy przed początkiem rozgrywek nie wiedzieli, czego będzie można się spodziewać po nowej, eksperymentalnej formule rozgrywek. Jedyną wiadomą był podział na dwie grupy – pomarańczową i niebieską oraz brak spadków do niższej klasy rozgrywkowej po zakończeniu sezonu. Sposób punktacji też nie był do końca jasny, ale w miarę rozgrywania kolejnych meczów ligowych, nowe reguły przyznawania punktów przestawały być czarną magią.

Jako wielki plus nowej ligi zawodowej można uznać brak remisów jako wynik kończący spotkanie, a co za tym idzie, podwyższeniem temperatury spotkań ligowych. Sami doznaliśmy ogromnej dawki emocji podczas dogrywki, a następnie rzutów karnych w pojedynku naszych szczypiornistów w Orlen Arenie przeciwko MMTS Kwidzyn. Tym bardziej, smak zwycięstwo przy tak zaciętym pojedynku, był o wiele słodszy.

Patrząc teraz na kończącą się rundę grupową, muszę przyznać, że rozgrywki na tym etapie nie były tak atrakcyjne jak na przestrzeni ostatnich lat. Oprócz topowej trójki naszej ligi (Wisły, Azoty, Kielce), wiele drużyn reprezentujących trochę niższy poziom, ma szansę na zakończenie ligowych rozgrywek nieco później, niż początek maja.

Nowa formuła rozgrywek umożliwia drużynom takim jak MMTS Kwidzyn, Pogoń Szczecin, Gwardia Opole, Górnik Zabrze czy Wybrzeże Gdańsk nie tylko rozegranie większej ilości meczy, ale również walkę „o coś”, jak np. Dziką Kartę, premiującą do walki w play-offach. Właśnie między tymi drużynami ze średniej półki walka trwa do końca i należy przyznać, że lista drużyn zaliczających się do grona „średniaków” ligowych znacznie wzrosła. Drużyny te jeszcze poziomem swojej gry odstają jeszcze od topowej 3, ale już nie raz pokazały w tym sezonie, że też chcą wieść prym na ligowych parkietach.

Należy wspomnieć również, że oprócz walki o mistrzostwo ligi, drużyny, które odpadną z fazy play-off oraz pozostałe ekipy, które do niej się nie zakwalifikowały, będą mogły zawalczyć o Puchar PGNiG Superligi. Puchar na miarę Pucharu Prezydenta na Mistrzostwach Świata, taka nagroda na otarcie łez. Jednak walka o to trofeum to dodatkowych kilka meczów, czyli kilkadziesiąt więcej minut na parkiecie, o kilka podań więcej i kilka dodatkowych strzelonych bramek. Co mam przez to na myśli? Biorąc pod uwagę taką drużynę z Elbląga, Piotrkowa, Mielec czy Opola naszpikowaną młodymi, perspektywicznymi zawodnikami, dodatkowe mecze dadzą im większe doświadczenie boiskowe i większą pewność siebie, a w perspektywie „kryzysu” reprezentacyjnego, jakiego doświadczamy, wyrównanie poziomu Superligi jest koniecznym antidotum.

Zmiana formuły rozgrywek też w pewnym stopniu może wpłynąć na drużynę Nafciarzy. Zmniejszona liczba meczów play-off (tylko dwa na rundę) może dać naszym zawodnikom więcej świeżości w rozgrywkach, biorąc pod uwagę, że rozgrywki ligowe chcemy zakończyć w finale. Formuła finału też uległa zmianie – 2 pojedynki, mecz i rewanż. Patrząc z perspektywy kibica Wisły Płock, w formule zmiany rozgrywek finałowych upatruję szansę na ostateczny sukces naszej drużyny. 2 mecze to jednak o połowę mniej czasu spędzonego na parkiecie versus ostatni finał Mistrzostw Polski. W tym sezonie podopieczni Piotra Przybeckiego pokazali, że Hala Legionów im nie straszna, a Vive będzie mieć dodatkowo w nogach potyczki w LM. Więc kto wie, może pierwszy sezon ligi zawodowej będzie sezonem detronizacji świętokrzyskiej ekipy?

Autorem: Bogdi