Cenne zwycięstwo w Norwegii

Po bardzo wyrównanym spotkaniu ostatecznie Nafciarze pokonali mistrz Norwegii Elverum Handball 30 do 28 i z kompletem punktów prowadzą w tabeli grupy D EHF Ligi Mistrzów. Najlepszym strzelcem w naszym zespole był zdobywca 6 bramek Michał Daszek.

To był trudny mecz. W potyczkach z zespołami ze Skandynawii nigdy nam specjalnie nie szło zwłaszcza w meczach wyjazdowych. Z pewną dozą niepewności zatem od samego początku śledziłem spotkanie Wisły z Elverum. Ci, którzy spodziewali się że od początku Nafciarze narzucą swój styl gry, srogo się zawiedli. Długimi fragmentami mecz toczył się bramka za bramkę i żadna z drużyn nie była w stanie uzyskać przewagi większej niż 2 trafienia. Sytuacja zmieniła się pod koniec pierwszej odsłony kiedy to waleczni gospodarze mieli już bodaj plus cztery na swoim koncie i wydawało się, że zaczynają kontrolować mecz. Na szczęście zryw Nafciarzy i ostatecznie „tylko” dwa oczka straty po pierwszych 30 minutach.

To był trudny mecz bo zwyczajnie zepsuli go sędziowie swoimi kuriozalnymi decyzjami. Upodobali sobie zwłaszcza ochocze karanie zawodników karami wykluczenia na 2 minuty. Wylatywali Sulic, Zabić, Racotea za przewinienia, których inna para sędziowska mogłaby wcale nie gwizdnąć. W efekcie owych decyzji przez pierwsze 12 minut gramy aż 6 z jednym zawodnikiem mniej w polu co oczywiście utrudnia budowanie przewagi bramkowej zwłaszcza w obliczu bardzo szybko przemieszczających się z obrony do ataku gospodarzy. Ostatecznie na koniec spotkania mamy aż 7 dwuminutowych wykluczeń (przy 5 gospodarzy) co patrząc na przebieg zdarzeń jest liczbą co najmniej dwukrotnie zawyżoną.

To był trudny mecz również w drugiej odsłonie. Po obiecującym początku kiedy to szybko odrabiamy straty i nawet udaje się wyjść na niewielkie prowadzenie, gospodarze łapią wiatr w żagle i ponownie wynik na styku a na boisku walka gol za gola. Niemal do ostatnich chwil waży się wynik spotkania na szczęście w ostatniej minucie gry czas bierze trener Sabate i ustawia akcję pod Sulica, który trafia i jasne staje się, że to my wywalczymy jakże cenne 2 punkty.

To był trudny mecz bo naszym celem było głównie przeszkadzanie wybieganym i grającym bardzo dynamicznie gospodarzom. Nie zaprezentowaliśmy swojego stylu a skupiliśmy się na neutralizacji poczynań zawodników z Norwegii. Wspominał zresztą o tym nasz trener, że taktyka i ustawienie jest przygotowywane zawsze pod konkretnego rywala i uzależniona od jego stylu gry. Ok, mamy sukces w postaci kompletu punktów ale strasznie ciężko się to oglądało.

To był trudny mecz bo kolejny raz w tym sezonie w bramce mieliśmy firankę. Niestety, nie wiem o co chodzi ale żaden z naszych golkiperów w tym sezonie nie pokazał się jeszcze z choćby przyzwoitej strony. Przez 53-54 minuty Adam Borbely nie bronił dosłownie nic a drugi golkiper siedział i podziwiał te wyczyny z ławki rezerwowych. Ile to się nawymyślałem nasz sztab szkoleniowy od około 40 minuty spotkania żeby wreszcie raczył dokonać zmiany w bramce. O dziwo, okazało się że trenerzy chyba mieli nosa bo ostatnie minuty to kilka bardzo udanych interwencji Węgra, które walnie przyczyniły się do ostatecznego sukcesu zespołu w tym spotkaniu. Nie znam się na tym sporcie najwyraźniej…

To był trudny mecz bo raziły szkolne błędy w wykonaniu naszych zawodników i nijaki Marko Tarabochia na środku, który ze względu na konieczność gry w obronie na boisku przebywał niemal w pełnym wymiarze czasowym. Pozostali Nafciarze albo gubili piłkę, albo strasznie pudłowali do pustej bramki albo rozstępowali się w obronie zostawiając pustą przestrzeń dla przeciwników. O tyle to dziwne, że mistrz Norwegii oddał jeden rzut z drugiej linii w przeciągu całe spotkania a tak pchał wszystkie akcje jak najbliżej strefy.

To był trudny mecz ale najważniejsze, że zwycięski! Oby tak dalej w kolejnych spotkaniach a kolejne już w środę w Orlen Arenie. Przeciwnikiem tym razem mistrz Finlandii!

Napisał: Pelnomocnik-ds.-pelnomocnictw

Zobacz wszystkie artykuły tego użytkownika