Co to będzie za sezon?

Jesteśmy niemal w przededniu startu sezonu 20/21 i obserwacja tego co dzieje się w europejskiej piłce ręcznej sprawia, że rodzi się coraz więcej wątpliwości co do przebiegu rozgrywek w nadchodzącym roku.

Koronawirus nie odpuszcza i niemal codziennie dopisuje do swojej listy kolejne kraje oraz kluby: Pauc i Nantes we Francji, Vardar w Macedonii, MT Melsungen w Niemczech czy kluby w Norwegii oraz Islandii to tylko przykłady z ostatnich 2 tygodni. Do tego dochodzą odwołane sparingi naszej Wisły i innych klubów jak Górnik czy Wybrzeże na krajowym podwórku. Wszystkie te przypadki nie napawają optymizmem i pod coraz większym znakiem zapytania stawiają nadchodzące rozgrywki. O ile jeszcze można mieć nadzieję, że uda się rozegrać mecze w ramach rozgrywek o mistrzostwo Polski, choć pewnie w wielu przypadkach z mocno ograniczoną ilością kibiców na trybunach lub w ogóle bez udziału publiczności (o udziale kibiców gości to już chyba nawet nie ma co marzyć), to rozgrywki pucharów europejskich najprawdopodobniej zostaną całkowicie storpedowane. To może okazać się gwoździem do trumny dla wielu klubów, które i tak od lat balansowały na granicy opłacalności istnienia i z trudem dopinały budżety na kolejne sezony. Widać to już w Niemczech gdzie głośno mówi się o ogromnych kłopotach nawet takich, zdawałoby się stabilnych klubów, jak Fuchse Berlin.

Dla naszych rodzimych klubów wcale nie musi być łatwiej. Problemy dotknęły Gwardię Opole, która musiała zrezygnować z kilku zawodników a w ostatnich dniach ze wspierania klubu wycofał się sponsor tytularny zespołu z Zabrza. Trudno nie odnieść wrażenia, że i zmiany, które zaszły w Wiśle mogły być czynione z myślą o przetrwaniu kolejnego roku a nie inwestowaniu w przyszłość: kontrakty podpisywane na rok, zawodnicy raczej uzupełniający skład a nie stanowiący jego wzmocnienie jak Jeremy Toto czy Krzysztof Komarzewski. Sparingi pokazały, że do doskonałości jeszcze daleka droga i sporo pracy przed zawodnikami i sztabem szkoleniowym co zresztą niemal w każdym wywiadzie podkreśla trener Xavi Sabate. Na ten moment zapowiada się, że ponownie zależni będziemy od jednego zawodnika – Niko Mindegii. Bez jego dobrej gry słabo wyglądamy w ataku pozycyjnym i strasznie męczymy się nawet z teoretycznie słabszymi zespołami. Na szczęście kalendarz mamy ułożony na tyle korzystnie, że jest szansa na dojście do formy meczami ligowymi nie tracąc przy tym jakże cennych w tym sezonie punktów gdzieś po drodze.

Tak czy siak my nie możemy doczekać się nowego sezonu, jakikolwiek on by nie był. Liczymy, że będzie nam dane zasiąść ponownie na trybunach i poczuć tę niepowtarzalną atmosferę!

Napisał: Pelnomocnik-ds.-pelnomocnictw

Zobacz wszystkie artykuły tego użytkownika