Czas na wojnę!

Po sobotnim spotkaniu, w którym to Nafciarze dosłownie wyrwali jeden punkt drużynie THW Kiel czeka nas kolejne arcytrudne zadanie. Tym razem zmierzymy się z odwiecznym rywalem – zespołem z Kielce. Ale po kolei.

1507435_686433144753011_296058190_o

Jak oceniamy ostatni mecz Wisły w EHF Lidze Mistrzów? Z jednej strony bardzo słaba pierwsza połowa, w której widzimy zespół bez wiary w końcowy sukces, zawodników snujących się po boisku z opuszczonymi głowami, radosną improwizację w grze w ataku. Znów na start otrzymujemy nasz podstawowy (przynajmniej tak to wygląda na przełomie ostatnich spotkań) duet obrońców tj. Miljana Pusicę i Macieja Gębale. O ile chłopaki w obronie jeszcze jakoś dają radę to ich grę w ataku trzeba pozostawić bez komentarza. Z niecierpliwością czekamy na powrót do pełnej sprawności Mateusza Piechowskiego, który miejmy nadzieję wzmocni siłę ognia na kole w ataku bo Maciej na ten moment prezentuje się bardzo, bardzo słabo. Szkoda bo jednak każdy oczekiwał po nim nieco więcej. Ale w pierwszej odsłonie nie tylko wspomniana dwójka nie wyglądała najlepiej. Reszta graczy również nie zachwycała i w efekcie na przerwę schodzimy z zaledwie 9 zdobytymi golami przy aż 15 straconych. Wydawało się, że jest po meczu i druga połowa będzie jedynie walką o uniknięcie pogromu a co za tym idzie kompromitacji. Okazało się, że miała ona jednak zgoła odmienny przebieg od pierwszej. Nafciarze wyszli nastawieni bojowo, nie było straconych piłek. Wysunięta obrona z Duarte na jedynce zaczęła przynosić efekty i gospodarze z coraz większą trudnością dochodzili do dogodnych pozycji rzutowych. Przewaga THW zaczęła topnieć w oczach, Nafciarze złapali przysłowiowy wiatr w żagle, kilka ważnych piłek odbił Marcin Wichary i niespodzianka stała się faktem. Po końcowej syrenie na tablicy widniał wynik po 24. Brawo Nafciarze za walkę do końca i piękne odwrócenie losów spotkania! W nagrodę dopisujemy cenny punkt w tabeli grupy A a bramka Michała Daszka łapie się do TOP5.

IMG_0350

Nie ma jednak nawet chwili aby nacieszyć się ostatnim sukcesem bo już w najbliższy wtorek gramy klasyk na krajowym podwórku. Święta Wojna jak zwykło się określać mecze Wisły z Kielcami. Pamiętam mecze z Kielcami sprzed 10, 15 i 20 lat. Miałem tę niebywałą przyjemność być na Chemiku w 95 roku kiedy to Nafciarze pierwszy raz w historii zdobyli tytuł Mistrzów Polski. Byłem na hali kiedy to 2 dogrywki były potrzebne do wyłonienia zwycięzcy spotkania – nie wiem jak zawodnicy wtedy dali radę bo ja stojąc na środkowej trybunie miałem wrażenie, że zemdleję ze zmęczenia. Ale dali i wygrali z faworyzowaną wówczas ekipą z Kielc. Dlaczego to przypominam? A no dlatego, że te mecze to były prawdziwe wojny. Bardzo często kadrowo na papierze wyglądaliśmy gorzej od przeciwnika. Nie dawano nam szans a jednak walką do upadłego byliśmy w stanie przełamać rywala. Czasem wracam do tych spotkań aby przypomnieć sobie jak to było „kiedyś”. Ogląda się to z zapartym tchem, nadal czuć ten dreszczyk i dumę po końcowym gwizdku. Zachęcam każdego, a zwłaszcza sztab szkoleniowy i naszych zawodników aby poświęcili te 2 godziny i obejrzeli takie spotkanie. Nie ma tam pięknych akcji, nie ma spektakularnych bramek ale jest to co kibice zawsze cenią- twarda, męska walka o każdą piłkę. Taką Wisłę chciałbym zobaczyć w Kielcach we wtorek. Walczącą na 100% w każdej akcji, wierzącą w sukces od samego początku do końca. Oby te marzenia się spełniły abyśmy wspólnie mogli cieszyć się we wtorkowy wieczór.

Drodzy zawodnicy i trenerzy: będzie walka od początku do końca to będzie zwycięstwo, niezależnie od końcowego rezultatu! Pamiętajcie o tym wychodząc na parkiet we wtorkowy wieczór.

Napisał: Pelnomocnik-ds.-pelnomocnictw

Zobacz wszystkie artykuły tego użytkownika