Kolejny polski dzień w Egipcie. Tym razem niestety bez punktów dla nas po minimalnej porażce z Hiszpanią. Szkoda, że się nie udało bo było niezwykle blisko zdobycia choćby jednego.
Granie w grupie zaczęli Brazylijczycy z naszymi piątkowymi rywalami czyli Tunezją. Mecz miał niezwykle wyrównany przebieg jednak z lekkim wskazaniem na Tunezyjczyków. Pierwsza połowa to dość radosna gra obu zespołów w obronie czego efektem jest bardzo wysoki wynik 20 do 16 dla Tunezji. Początek drugiej to szybkie odrobienie strat przez zespół z Ameryki Południowej i w 38 minucie był już remis po 21. Wydawało się, że Brazylijczycy wrócili do swojego grania i spokojnie zaczną budować przewagę jednak nic takiego nie miało miejsca. Od tego punkt aż do 57 minuty meczu gra toczy się bramka za bramkę i raz jeden raz drugi zespół wychodzi na minimalne prowadzenie. W samej końcówce to ponownie Tunezja wychodzi na prowadzenie i wydaje się, że ma wygrany mecz. Wtedy to na szaloną akcję decyduje się Tunezyjczyk Sanai, który mając 2 wolnych partnerów decyduje się na szalony rzut nie ze swojej pozycji w efekcie czego Brazylia przejmuje piłkę i wykańczając kontrę doprowadza do remisu. Tunezyjczycy jeszcze decydują się na rzut w ostatnich sekundach meczu, piłka trafia w poprzeczkę i odbija się na linii bramkowej ale gola nie ma. Ostatecznie remis po 32. Fajne, emocjonujące spotkanie. „Nasi” podobnie jak z Hiszpanią: Dutra wystąpił w minimalnym wymiarze czasowym, de Toledo słabszy niż jego zmiennik na pozycji.
Danie główne czekało na nas o 20:30. Biało-czerwoni zmierzyli się w nim z aktualnymi mistrzami Europy czyli Hiszpanią. Na parkiecie od początku wszyscy trzej Nafciarze w tym Loczek w bramce. Zaczynam od niego bo to co chłopak wyprawiał przez cały mecz to czapki z głów. Ilość piłek, które odbijał przy rzutach z czystych pozycji musi budzić podziw. Raz za razem zatrzymywał topowych zawodników świata a ci z niedowierzaniem kręcili tylko głowami. Kapitalny występ i te „tylko” 41% obron w meczowym protokole nie robi aż takiego wrażenia. Odczucie było, że bramka została niemal zamurowana. To wszystko pozwoliło utrzymywać się nam w grze i na kontakcie z faworyzowanymi Hiszpanami nawet pomimo wielu strat i błędów indywidualnych jakie popełnialiśmy w ataku. W pewnym momencie w drugiej połowie serce zaczęło naprawdę szybko bić kiedy walczyliśmy jak lwy w obronie, od której rywale odbijali się jak od ściany jednocześnie w ataku kończąc skutecznie akcję za akcją. To pozwoliło nawet wyjść naszym na prowadzenie na 15 minut przed końcem spotkania i nie wiem jak wy ale ja zacząłem wierzyć, że to można wygrać. Potem do samego końca gra toczy się bramka za bramkę ale to niestety Hiszpanie po 60 minutach cieszą się ze zwycięstwa 27 do 26. Wielka szkoda bo było tak blisko ale najważniejsze to nie myśleć już o tym meczu tylko wyjść we wtorek na Brazylię i powtórzyć to samo granie. Przemek Krajewski jak i Michał Daszek tym razem bez goli.
W pozostałych meczach bez niespodzianek. Wygrane zaliczyły drużyny Kataru, Danii, Argentyny, Chorwacji, Węgier (1 gol Zoltana Szity) i w wyniku walkowera Niemiec.
Oczywiście w 6 dniu mistrzostw w poniedziałek też nie powinno zabraknąć emocji. Na parkiecie Rosjanie z Kosorotovem a sportowo najciekawiej zapowiada się starcie Szwecji z Egiptem.
Maciek Gębala byłby teraz naszym podstawowym obrotowym i podstawowym obrońcą, aż nie wierzyłem oglądając wczorajszy mecz, że to ten sam zawodnik co u nas.
No niestety u nas grał straszny piach. Widać gra na dużej częstotliwości z świetnymi przeciwnikami w najlepsze lidze świata zrobiła mu dobrze.
Ja czekam aż zobaczymy na parkiecie Dawydzika. W końcu chłopak był przymierzany do Wisły a wg. różnych źródeł zostanie naszym zawodnikiem w nowym sezonie.
Jeśli te informacje się potwierdzą to Dawydzik miałby zostać naszym zawodnikiem ale dopiero od sezonu 22/23. Oczywiście zawsze mogą się dogadać z obecnym klubem ale w to akurat nie wierzę.
Na mistrzostwach zagrał chwilę z Tunezją i wczoraj z Hiszpanią też. To były raczej epizody ale środek obrony z dwoma Gębalami funkcjonuje przyzwoicie więc nie ma co mieszać.
W ataku Irytuje Tomek Gębala który ma armatę w ręku a niepotrzebnie pcha się na 6 metr, skąd my to znamy.
W końcu Loczek na dobrym procencie.
Odszukałem statystyki Loczka 41%.
@PiotrK czasem warto przeczytać to co ktoś napłodzi jako artykuł 🙂