Jesteśmy w najlepszej ósemce!

Niemożliwe nie istnieje! Po jednym z najpiękniejszych handballowych wieczorów jakie dane było mi przeżyć (a przez ponad 30 lat kibicowania trochę tego się nazbierało), zespół wywalczył historyczny awans do najlepszej ósemki ligi mistrzów remisując w regulaminowym czasie gry po 25 i wygrywając następnie w karnych 5 do 4. Czapki z głów Panowie! Jesteście wielcy!

Pierwszy mecz rozgrywany w Płocku dostarczył nam mnóstwa emocji i poniekąd pokazał z jak silnym zespołem przyszło nam się mierzyć. Szybka gra w ataku, piekielnie mocna bramka i tylko siłą woli daliśmy radę wyciągnąć ten mecz na remis po 32 przegrywając do przerwy różnicą 4 trafień. Przyszedł czas na rewanż i zaczęło się od perturbacji z wyjazdem do Francji – wielu z nas albo rezygnowało za wczasu widząc co się dzieje na miejscu albo „rezygnowały” za nich linie lotnicze czy kolejowe odwołując wybrane połączenia. Ostatecznie jednak grupa śmiałków zdołała dotrzeć na miejsce za co chapeaus bas Panowie – pokaziliśmy, że choćby miał się stawić nawet tylko i jeden Nafciarz na wyjeździe to „Jesteśmy zawsze tam…” będzie odśpiewane! Brawo!

Przed meczem chyba mało kto liczył na awans. Głośna hala gospodarzy, zespół rzucający dużo bramek i biegający szybko do ataku – wszystko to często okazuje się naszym przekleństwem a tu mieliśmy kumulację niekorzystnych dla nas elementów. Mecz jednak zaczynamy spokojnie, skutecznie i sprawiamy wrażenie, że wiemy o co gramy. Niestety już po około 5 minutach zaczynamy tracić koncepcję i najpierw nie trafiamy czystych pozycji skutecznie zatrzymywani przez Hallgrimssona (to jest „potwór” w bramce) a potem wykańczamy sami siebie gubiąc łatwo piłki (Mindegia), faulując w ataku (Dima, Siergiej) albo podając wprost w ręce rywala (Daszek). Wyglądamy źle, jesteśmy bezradni w ataku i przewaga rywala rośnie w oczach na tyle, że po 20 minutach można właściwie zakończyć to spotkanie (6 czy 7 bramek straty do gospodarza przy ledwie 4 bramkach z naszej strony). Na szczęście zespół się budzi, ostatnie minuty pierwszej połowy już lepsze i ostatecznie udaje nam się wyciągnąć na minus 3 do przerwy co patrząc na wynik z pierwszego meczu znów zapala promyk nadziei.

Drugą połowę zaczynamy mocno i krok po kroku odbudowujemy wynik dochodząc najpierw do remisu a potem wychodząc nawet na dwie bramki przewagi. To ten moment gdzie wiara w awans zaczyna narastać a poziom zdenerwowania u mnie sięga zenitu – nie pamiętam kiedy ostatni raz w czasie meczu towarzyszyły mi takie nerwy. Ręce się trzęsą, nogi jak z waty więc profilaktycznie nie wstaję nawet żeby nie skończyło się jakąś wywrotką. Końcówka meczu to już istny rollercoaster – marnujemy swoje szanse na wyjście na wyższą przewagę, rywal nas dochodzi i to on znów jest na plusie, odrabiamy i w ostatnich minutach mamy przewagę. Rywal dochodzi nas na jedną, trener Sabate bierze czas, mamy gola przewagi, niemal 30 sekund gry do końca i piłkę w swoich rękach i wtedy zadziały się już cuda rodem z meczu reprezentacji i słynnego rzutu przez całe boisko. Sędziowie gwiżdżą abstrakcyjny faul w ataku Pirochowi – za to co zrobili i co mogło wypaczyć wynik meczu należy im się co najmniej solidna kara albo ban na dalsze sędziowanie w tym sezonie. Następnie pozwalają gospodarzom na wznowienie nie z tego miejsca, w którym popełniony był rzekomy faul w efekcie czego rywal trafia do pustej bramki. Dlaczego trener Sabate wycofał bramkarza w takim momencie nie wiem ale wydaje się, że to był bardzo duży błąd, który mógł nas pogrążyć w tym meczu. Zostaje około 10 sekund, w których najpierw za wolno kierujemy się z piłką do środka aby wznowić grę a potem sędziowie dopatrują się błędu w czasie wznowienia i nakazują cofnięcie akcji i to bodaj dwukrotnie. W efekcie oddajemy jedynie rzut rozpaczy ze środka i w regulaminowym czasie gry mamy remis po 25. Wedle nowych przepisów to oznacza karne – nie ma zasady bramek na wyjeździe itd. Remis w Płocku, remis w Nantes więc karne.

Wielkie nerwy ale przede wszystkim wielki zawód. Mieliśmy wygrany mecz i awans w rękach i przez swoje złe decyzje i pomoc sędziów to straciliśmy. W karnych do tego nie jesteśmy za mocni, w bramce rywali olbrzym z Islandii no i morale zdecydowanie wyższe po stronie Nantes. Nie wiem jak to nasi zrobili ale zrobili to! Biosca broni jednego z karnych rywala, my trafiamy wszystko i pozostaje szaleńcza radość z historycznego awansu do najlepszej ósemki ligi mistrzów. NAFCIARZE – jesteście wielcy! Teraz komplet na Magdeburg u siebie i komplet na mecz wyjazdowy!

Napisał: Pelnomocnik-ds.-pelnomocnictw

Zobacz wszystkie artykuły tego użytkownika