Nadzieje przedłużone

wisla-maribor_21

Podopieczni Larsa Walthera pokonali Maribor Branik w meczu czwartej kolejki 30-26 (15-12) i nadal liczą się w grze o wyjście z grupy C Pucharu EHF (foto: skibek.pl).

Nafciarze do meczu z Mariborem przystąpili osłabieni brakiem Petara Nenadicia oraz Ivana Nikcevicia. Do składu włączony został natomiast Michał Zołoteńko. Przed pierwszym gwizdkiem ukraińskiej pary sędziowskiej Anatoliy Novikov/Ruslan Perepilitsy statuetkę dla najlepszego gracza lutego odebrał Ferenc Ilyes.

Wiślacy zaczęli w następującym składzie:

Sego – Wiśniewski, Toromanović, Ilyes, Kubisztal, Paczkowski, Ghionea.

Inauguracyjną bramkę już w pierwszej akcji meczu gości rzucił Nikola Spelić, chwilę później swoją dołożył Simon Razgor i szybko zrobiło się 0-2. Koszmar z rzutami karnymi z meczu na Słowenii powoli wracał – Valentin Ghionea z siódemgo metra trafił w słupek. Pierwsze trafienie po stronie niebiesko-biało-niebieskich zanotował Kamil Syprzak, który pokonał Ivana Pesicia rzutem po obiegu z drugiej linii. Do remisu 2-2 w 5. minucie meczu doprowadził Adam Wiśniewski po przechwyceniu piłki przez Michała Kubisztala i szybkim ataku. Od pierwszych minut Nafciarze bardzo aktywnie grali w obronie, co zdecydowanie ułatwiało interwencje Marinowi Sego i pozwalało wyprowadzić kolejną kontrę, znów skutecznie zakończoną przez Gadżeta. Po 10. minutach gry na tablicy wyników widniał rezultat 5-3 dzięki nareszcie skutecznie wykonanym tym razem przez Kubła rzucie karnym oraz jego bramce z gry. Wiślacy nadal imponowali grą w defensywie, co udało się wykorzystać Valentinowi Ghionei oraz ponownie Kubisztalowi, który wyprowadził swój zespół na trzybramkowe prowadzenie (7-4). Po niespełna 17 minutach gry przy wyniku 9-6 dla Nafciarzy drugą dwuminutową karę dostał Ferenc Ilyes, co komplikowało nieco poczynania w defensywie. Zabójcza skuteczność Adama Wiśniewskiego pozwoliła Wiśle odskoczyć na cztery bramki. Chwilę później swoje piąte trafienie dołożył… Kubisztal i było już 11-6. Trener gości poprosił o czas, co niemalże natychmiast poskutkowało bramką Spelicia, na którą równie szybko odpowiedział Kamil Syprzak. Kolejne minuty to gra bramka za bramkę – Nafciarze kontrolowali wydarzenia na parkiecie i utrzymywali cztero- bądź pięciobramkową przewagę (15-10 w 25. minucie po bramce Nikoli Eklemovicia). Znakomita dyspozycja w bramce Marina Sego potwierdzona została na dwie minuty przed końcem pierwszej części, kiedy Chorwat odbił piłkę rzucaną z siódmego metra przez Roka Simicia. Chwila dekoncentracji Wiślaków w ataku, błąd zasłony został natychmiast wykorzystany przez Aleksandera Spende, który ustalił wynik tej części meczu na 15-12.

Druga połowa rozpoczęta została z przytupem: podanie Eklemovicia wykorzystał Kamil Syprzak, Simon Rozgor trafił z karnego, Paweł Paczkowski z drugiej linii, podobnie Michał Kubisztal (18-13). Obrona Wisły na krótko zmieniona została na 5-1, a indywidualnie pilnowany przez Adama Wiśniewskiego był Marko Ostir. W bramce nadal szalał Marin Sego, a jego koledzy raz za razem punktowali rywali, czego skutkiem było prowadzenie 20-13 w 37. minucie meczu. Słoweńcy odblokowali się dopiero po bramce niziutkiego (174 cm), ale piekielnie szybkiego na nogach Mihy Zarabeca. Po chwili stracili jednak kolejne dwie bramki (Kubisztal, Ghionea) i przy wyniku 22-14 udali się wysłuchać reprymendy trenera przy ławce podczas wziętej przez niego przerwy. W międzyczasie w bramce Mariboru Ivana Pesicia zastąpił Gregor Cudić. W ciągu trzech minut Wiślacy pozwolili sobie rzucić cztery bramki, nie zdobywając ani jednej (22-18). Wówczas „konklawe” zwołał mocno poirytowany tym stanem rzeczy Lars Walther. Jego rady na nic się jednak zdały – faul w ataku wyraźnie zmęczonego Kubisztala, chwilę później jego błąd podania. Na nasze szczęście stratę za stratą notowali również goście. Koncert nieskuteczności przerwał Ghionea, ale szybko odpowiedział mu Zarabec (23-19). W grze Wiślaków ewidentnie coś się zacięło zarówno w obronie, która dopuszczała do zbyt wielu prób rzutowych rywali, jak i w ataku, w którym wyraźnie zatraciliśmy skuteczność. Sytuację miał odmienić Piotr Chrapkowski, który pojawił się na lewym rozegraniu na dziesięć minut przed końcem meczu. Wszyscy odetchnęli z ulgą, kiedy fantastyczne podanie przez całe boisko Marina Sego wykorzystał Valentin Ghionea (26-20). Słoweńcy nie odpuszczali – trafienie z karnego Tarabochii zniwelowały straty jego ekipy do czterech bramek (26-22). W kolejnej akcji fantastycznie trafił Syprzak, po przechwycie i kontrze swoje dołożył Ghionea, nareszcie dwukrotnie trafił Bostjan Kavas i Nafciarze ponownie prowadzili sześcioma bramkami (30-24 w 57. minucie). Kolejny obroniony karny przez Marina, bramka z dobitki Tarabochii, kolejne odbite piłki przez Cudicia i Sego oraz gra Wiślaków w podwójnym osłabieniu po karach dla Kavasa i Kubisztala – to wydarzenia z końcówki meczu. Ostatecznie udało się wygrać 30-26, czyli wyżej niż przegraliśmy w Mariborze, co może mieć niebagatelne znaczenie w końcowym rozrachunku.

Wisła Płock – Maribor Branik 30-26 (15-12)

Wisła: Sego (15/38 – 40%) – Kubisztal 9 (2), Syprzak 6, Wiśniewski 5, Ghionea 5, Kavas 2, Toromanović 1,  Eklemović 1, Paczkowski 1,  Twardo,  Ilyes, Chrapkowski.

Maribor: Pesić (5/24 – 22%), Cudić (6/15 – 40%) – Tarabochia 6 (2), Sostarić 5, Spelić 5, Razgor 3 (1), Zarabec 2, Spende 2, Simić 2, Ostir 1,  Pucnik, Sok,  Mlakar, Stefanić, Mirković, Svalina.

Kary: Wisła – 10 min. (Ilyes – 4 min., Syprzak, Kavas, Kubisztal – po 2 min.); Maribor – 6 min. (Tarabochia, Mlakar, Pucnik – po 2 min.).

Fotoreportaże ze spotkania: Skibka znajdziecie tutaj, Piotra Augustyniaka – tutaj.

Napisał: Ciaras

Ktoś dla kogo Wisła to coś więcej niż klub. Wierny kibic-redaktor podążający za swoim zespołem po najdalszych zakątkach Europy. Jeden z twórców i pomysłodawców serwisu Nafciarze.info
Zobacz wszystkie artykuły tego użytkownika