Piotr Karpiński szczerze o Wiśle.

12596959_1037663339633922_2023066737_oWracamy do zapowiadanego przez nas wywiadu. Udało nam się się porozmawiać z Piotrem Karpińskim – dziennikarzem NC+, o obecnej sytuacji i przyszłości Wisły Płock w Lidze Mistrzów. (foto: Bartosz Sobiesiak)

Nafciarze.info: Piotrze jak oceniasz szanse Wisły w meczach rewanżowych w Lidze Mistrzów?

Piotr Karpiński: Niestety po tym, co zobaczyłem w sobotę w meczu z Celje jestem pesymistą. Nie ma co ukrywać, że trzy kolejne spotkania Wisła rozegra z rywalami mocniejszymi zarówno od siebie jak i od Celje. THW Kiel, PSG, Veszprém myślą o grze w Final Four i mogą ten cel zrealizować. Każdy punkt wywalczony z tymi drużynami przysporzy dużo radości kibicom, ale będzie to bardzo trudne zadanie.

NI: Nadzieja jednak umiera ostatnia!

PK: Na pewno tak. Pytanie tylko: którą Wisłę zobaczymy w tych meczach? Czy tę, która w poprzednich sezonach potrafiła wygrywać z Veszprém, Barceloną, Vardarem, w obecnym fantastycznie walczyć z Veszprém czy tę, która wywiesiła białe ręczniki w meczu z THW Kiel czy z Celje? Jeśli zobaczymy Wisłę walczącą, skuteczną, do tego fantastycznie grającą w obronie, niesioną przez swoich kibiców, to tutaj w meczu z PSG kto wie. Owszem paryski klub jest piekielnie mocny, posiada w składzie Karabatica i inne wielkie gwiazdy, jest jednym z absolutnych faworytów nawet do wygrania Ligi Mistrzów, ale Wisła pokazała już w tych wspomnianych przeze mnie meczach, że jest w stanie dobrze grać z tymi najlepszymi. Jeśli miałbym szukać szans to bardziej w meczu u siebie, niż w spotkaniach wyjazdowych.

NI: Komentując mecze Ligi Mistrzów, masz pełen obraz mocnych i słabych stron drużyn, czego jeszcze Wiśle brakuje by móc równać się z tymi najlepszymi?

 

 

PK: Tak jak wspomniałem, Wisła potrafi grać z najlepszymi, nawet z nimi wygrywać, ale nie zdarza się to regularnie. Poza tym, jeśli się zdarza, to głównie we własnej hali, przy wsparciu fantastycznej publiczności. By stało się to regułą, Wiśle przydałoby się po pierwsze, jeszcze więcej klasowych zawodników. Ci, którzy obecnie tu są to dobrzy gracze, ale jak pokazuje rzeczywistość, żeby regularnie wygrywać, czy równać się z tymi najlepszymi, trzeba trochę więcej. Po drugie, i kto wie czy to nie jest nawet ważniejsze, klub potrzebuje stabilizacji składu. Jeśli spojrzymy na topowe europejskie kluby, to one nie przechodzą po każdym sezonie kadrowej rewolucji. Trenerzy pracują długo z tymi samymi zawodnikami, co jakiś czas uzupełniając skład, a nie wywracając go do góry nogami. Wisła potrzebuje, by przez 2-3 sezony pograć w tym samym składzie. Rewolucje i wstrząsy raczej jej nie pomogą. Po trzecie klub musi mieć wizję rozwoju. Musi wiedzieć czego chce i do tego dążyć. Ale to musi być wizja długofalowa: konkretne cele, sensowna polityka transferowa, cierpliwość i konsekwencja.

NI: Jakbyś się odniósł do nowej filozofii klubu w postaci sprowadzania polskich młodych, zdolnych zawodników, przykładem tutaj jest pozyskanie braci Gębala, czy powrót z wypożyczenia Adama Morawskiego. Czy płocki klub, Twoim zdaniem powinien powrócić do swoich korzeni, powinien swoją grę opierać na polskich zawodnikach, słowem czy jest to
słuszna strategia?

PK: To znowu zależy od tego, co klub chce osiągnąć. Wydaje mi się, że zespół zbudowany z młodych polskich graczy Europy nie zawojuje. Do wygrania tych prestiżowych rozgrywek potrzebne są gwiazdy. Oczywiście chciałbym się mylić, chciałbym by w Final Four grała polska drużyna oparta na Polakach, ale na ten moment tego po prostu nie widzę. Jeśli natomiast Wisła chciałaby być takim zespołem jak np. PPD Zagrzeb, czyli drużyną, która złożona jest głównie z krajowych zawodników, którzy od czasu do czasu napsują trochę krwi najlepszym, ale skupia się głównie na własnym rozwoju, na odkrywaniu talentów i sprzedawaniu ich do lepszych klubów, to nie mam nic przeciwko temu. Ale ja dziś nie znam strategii, filozofii, planu „Nafciarzy”.

NI: Czy uważasz, że nieprzedłużenie kontraktu z Manolo Cadenasem jest słuszną decyzją płockich włodarzy?

PK: Przyznam szczerze, że jestem sympatykiem Manolo Cadenasa. Uważam, że jest to kapitalny gość i dobry trener, który ma swoją wizję piłki ręcznej i stara się ją realizować. Ma rękę do młodych zawodników, do wyszukiwania talentów, które mogą przy nim się rozwinąć, jak chociażby Kamil Syprzak czy Rodrigo Corrales. Natomiast jestem też w stanie sobie wyobrazić, że może on nie pasować do koncepcji władz klubu. Wydaje mi się, że Manolo Cadenas wycisnął z tej drużyny tyle ile się dało. Przez sezony, gdy tutaj pracował, osiągnął bardzo dużo. Sądzę, że inny trener, który byłby na jego miejscu nie zrobiłby więcej np. nie ograłby Vive w walce o Mistrzostwo Polski czy nie awansowałby do Final Four Nieprzypadkowo Manolo Cadenas jest trenerem czołowej reprezentacji na świecie.

NI: Na giełdzie transferowej pojawiają się różne nazwiska, jak uważasz jaki kierunek powinien obrać płocki klub, czy postawić na młodego, polskiego perspektywicznego szkoleniowca, czy pozyskać obcokrajowca, który z niejednego pieca jadł chleb, podobnego do Manolo Cadenasa? Kto twoim zdaniem powinien zostać trenerem Wisły?

PK: Wisła ma pecha, że szuka trenera w podobnym momencie, co reprezentacja Polski. Wymienia się niektóre nazwiska w kontekście pracy w Wiśle Płock jak i reprezentacji Polski. Wiem, że część kandydatów czeka na to, co się wydarzy z kadrą, a dopiero później bierze pod uwagę, to co może się wydarzyć w Płocku. Mam nadzieję, że Wisła zatrudni kogoś, od kogo nie będzie oczekiwała natychmiastowego awansu do Final Four Ligi Mistrzów, tylko kogoś, komu da dłużej popracować, z kim jasno określi zasady współpracy. Słyszałem, w klubie nie byli zadowoleni z tego, że  Manolo Cadenas miał władzę absolutną. Był nie tylko odpowiedzialny za trenowanie, ale również za sprowadzanie nowych zawodników, generalnie za transfery. Jeśli władzom takie reguły nie pasowały, to niepotrzebnie się na nie zgodziły. Natomiast jeśli zgodziły się na samym początku aby Manolo miał taką władzę, nie powinny mieć mu tego za złe. Wydaje mi się, że wiedza handballowa Cadenasa, obeznanie w świecie piłki ręcznej, nie obrażając nikogo z klubu, była największa. Jeśli klubowi taka rola się nie podoba, to niech zatrudni dyrektora sportowego z prawdziwego zdarzenia, a trener niech zajmie się tylko swoimi obowiązkami

NI: Na ostatnim spotkaniu z kibicami prezes Artur Zieliński, mówił, iż widzi inną strategię klubu, w postaci rozdzielenia obu tych stanowisk, a zatem od przyszłego sezonu pojawi się dyrektor sportowy, czy powinna to być osoba z znająca płockie realia, reprezentująca wcześniej płockie barwy, pojawiają się przy tym nazwiska, Nikoli Eklemovica czy Marcina Lijewskiego?

PK: Prezes Zieliński potwierdził te słowa również w studiu NC+, po meczu z Celje. Czyli jedno już wiemy. Będzie podział władzy. Wiem, że Marcin Lijewski ma ambicje trenerskie, sądzę że rola dyrektora sportowego nie będzie mu szczególnie odpowiadała. „Szeryf” jest ikoną polskiej piłki ręcznej, ma kontakty w każdym zakątku Europy, fantastycznie porusza się w światowym handballu, a to w pracy dyrektora sportowego czy menadżera jest niezwykle ważne. Ale chce być trenerem i ja to rozumiem. Nie wiem, jakie plany i ambicje ma Eklemović, ale tak generalizując, ktoś, kto dobrze, swobodnie obraca się na handballowych salonach i dodatkowo zna płockie realia nadawałby się do takiej funkcji.

12737039_1037663402967249_191219749_o

NI: W płockim środowisku, można usłyszeć słowa o potrzebie zmian. Manolo Cadenas sprowadzany był do Wisły w kontekście detronizacji kieleckiej drużyny, oczekiwania były większe…

PK: Powtórzę, to co już mówiłem. Moim zdaniem Cadenas wycisnął z tej drużyny maksa. Zrobił wszystko, co mógł. Rozumiem płockie ambicje i cieszę się, że są tak duże. Powinny takie być. Ale same ambicje nie wystarczą. Niech wszyscy, którzy pracują w klubie odpowiedzą sobie na pytanie czy zrobili wszystko, by zdetronizować Kielce? Czy władze stworzyły idealne warunki do tego, aby ta drużyna osiągała jeszcze większe sukcesy? Czy trener i władze zbudowały taki skład, by rywalizować jak równy z równym z Vive? Wydaje mi się, że Kielce, odskoczyły. To już nie jest czołowa polska drużyna, to jest jedna z czołowych drużyn na świecie. Wisła w tym miejscu jeszcze nie jest.

NI: Kto twoim zdaniem ma największe szanse na grę w Final Four, czy liczysz na jakieś niespodzianki?

PK: Jako dziennikarz pracujący w stacji, która pokazuje te rozgrywki, chciałbym oczywiście, by w Final Four zagrała polska drużyna. Najlepiej dwie! Na dziś bliżej udziału w turnieju finałowym jest Vive. Co ciekawe, gdy w zeszłym sezonie byłem w Kolonii to usłyszałem taką plotkę, powtarzaną przez kilka poważnych osób ze świata piłki ręcznej, że skład przyszłorocznego Final Four jest już prawie przesądzony, że zmierzą się w nim dwie niemieckie drużyny, plus PSG i ktoś czwarty. Ten sezon pokazuje jednak, że wcale nie musi tak być. Bo o  ile PSG jest piekielnie mocne i raczej awansuje do Final Four,  o tyle nie widzę tam aż dwóch niemieckich drużyn. Kandydatów jest na pewno więcej np. Veszprém, Kielce, Barcelona. Te drużyny, które wygrają grupy A i B, mają autostradę do Final Four. Nie będą musiały grać w kolejnej rundzie, wystąpią od razu w ćwierćfinale, w którym rewanż będą rozgrywały u siebie. Takiej szansy nie powinny zmarnować.

NI: Jak oceniasz płockich kibiców na podstawie pozostałych uczestników występujących w Lidze Mistrzów?

PK: Bardzo lubię przyjeżdżać do Płocka, uważam, że w tej efektownej hali, panuje kapitalna atmosfera. Bardzo fajnie przeżywa się tutaj mecze, komentuje, pracuje. Na tle kibiców europejskich to jest absolutny top. Nie ukrywam, że dobrze na to, co dzieje się na trybunach, wpływa  rywalizacja płocko-kielecka Oczywiście jeśli ma kulturalny, a nie chamski i prymitywny charakter. Zawodnicy walczą na boisku, a kibice rywalizują na trybunach. Władze EHF są zachwycone tym, co dzieje się na trybunach w polskich klubach. Często dostajemy nawet takie sugestie, by w transmisji pokazywać jeszcze więcej kibiców w hali w Płocku i w Kielcach. Fajny klimat panuje również w Veszprém, lubię bałkański kocioł, który jest w Skopje. Bardzo dużo kibiców przychodzi na mecze w Niemczech, ale tam ten doping jest już nieco inny. Mniej fantazyjny, moim zdaniem. Tak więc wracając do Płocka: gdyby od kibiców zależał udział w Final Four, Nafciarze graliby tam regularnie! I to jest super!

Piotrze, dziękujemy serdecznie za poświęcenie nam swojego cennego czasu!

Napisał: machnas

Wierny kibic, fan, pasjonat szczypiorniaka. Od zawsze związany z niebiesko-biało-niebieskimi barwami. Walczący o promocję piłki ręcznej w Polsce!
Zobacz wszystkie artykuły tego użytkownika