„Starcie Tytanów” , czyli walka o półfinał Pucharu Polski – część 1

Obecny tydzień przyniesie płockim kibicom wielką dawkę emocji, a to za sprawą dwóch zbliżających się potyczek z głównymi konkurentami do walki o najwyższe laury w krajowych rozgrywkach, czyli z drużyną Azotów Puławy i Vive Kielce. Na początku skupmy się jednak na ekipie  z Lubelszczyzny, z którą to już w środowy wieczór w Orlen Arenie stoczymy jeden z ważniejszych pojedynków tego sezonu, czyli ćwierćfinał Pucharu Polski.

Drużyny z Puław nikomu z Płocka zbytnio nie należy przedstawiać. Co roku, zespół ten usilnie depcze Nafciarzom i Kielczanom po piętach, jednak jakoś bez większej niespodzianki. Można rzec, że Puławianie skutecznie przypięli sobie łatkę „brązowej drużyny” naszej ligi. Jednak jak w przypadku każdego zespołu reprezentujący pewien stabilny poziom od kilku lat w polskich rozgrywkach, Puławian nie zadowala już tylko brązowy medal czy gra w półfinale Pucharu Polski. Mają chrapkę na więcej, o czym świadczą ciekawe ruchy kadrowe w postaci transferów młodych, perspektywicznych graczy, jak i tych bardziej doświadczonych – jak choćby Pawła Podsiadły, który po próbie podboju francuskiej ligi zawita ponownie na ligowe parkiety. Ale nie skupiajmy się na tym, co będzie, a raczej na tym co było i obecnie dzieje się w drużynie Puław w kontekście środowego starcia.

W moim odczuciu, potyczki z zespołem Azotów Puławy zaliczam do tych, które wywołują we mnie wewnętrzny niepokój. Puławską ekipę bowiem zaliczam do chwalebnego grona „niewygodnych ekip”, które nie raz potrafiły napsuć krwi. Przekonać mogliśmy się o tym chociażby w jesiennym pojedynku na własnym parkiecie, gdzie nasi zawodnicy przy imponującej grze w pierwszych minutach meczu i 9 bramkowej przewadze potrafili ją szybko roztrwonić. W skutek tego, przez większą część spotkania nie było wiadomo na czyją stronę przychyli się szala zwycięstwa. Summa summarum, Płocczanie wygrali to spotkanie 29:24.

Mecz w Puławach w drugiej części sezonu wyglądał trochę lepiej w wykonaniu naszych zawodników. Problem stanowiła tutaj pierwsza połowa, gdzie na pierwszy plan wysunęły się dwa newralgiczne punkty w grze Nafciarzy, czyli błędy w obronie i niska skuteczność w ataku. Wypadkowa tych dwóch czynników sprawiła, że po pierwszej połowie schodziliśmy do szatni z jednobramkową stratą (14:13 dla Puław). Druga połowa była jednak o wiele lepsza w wykonaniu Nafciarzy. Zmiana ustawienia na 5-1 i poprawa obrony sprawiły, że Puławianom nie udało się sprawić sensacji i Wisła po raz drugi w tym sezonie triumfowała, wygrywając spotkanie 29:25.

Obydwie potyczki wysuwają na pierwszy rzut oka proste wnioski taktyczne, do których podopieczni Piotrka Przybeckiego powinni się zastosować od pierwszych minut. Przede wszystkim zacząć agresywnie w obronie 5-1, w której bardzo dobrze sprawdza się Gilberto Duarte. Odcięcie Piotrka Masłowskiego czy Krzysztofa Łyżwy w znacznym stopniu może utrudnić konstruowanie ataku pozycyjnego Puławskiej drużynie. Należy pamiętać również o asekuracji skrzydeł obsadzonych przez Przemka Krajewskiego oraz Jana Sobola. Nie wolno również zapomnieć o puławskich bombardierach w postaci Nikoli Prce i Rafała Przybylskiego. Tutaj Maciej Gębala we współ z Puszką muszą od samego początku bardzo mocno wejść w mecz. A na koniec najbardziej trywialna, ale często trudna do zrealizowania zasada, czyli skuteczna kontra. O to nie powinniśmy się obawiać, ponieważ szybka kontra jest w tym sezonie atutem gry Wisły Płock. Należy pamiętać tylko, żeby umieścić piłkę w siatce i po sprawie. Proste, prawda?

Wygląda to jak przepis idealny na środowy mecz, ale na przestrzeni ostatnich spotkań – zwłaszcza tym w Kwidzynie – Nafciarze udowodnili, że wspomniane atuty posiadają. Dodatkowo należy pamięć o dobrej formie Adasia Morawskiego, który w meczu z MMTS pokazał, że wie po co został w Płocku (kamień z serca dla nas kibiców!) i o co chce walczyć, jego interwencje były wisienką na torcie gry płockiego zespołu. Dobra gra Nafciarzy jest skutkiem koncentracji od pierwszych minut, a o tym nie mogą nasi zawodnicy zapomnieć. 

Po ostatniej srogiej porażce z Vive, Azoty chcą z pewnością wziąć odwet na naszej drużynie, dlatego gotowego do ataku puławskiego lwa trzeba w przebiegły sposób zatrzymać w jaskini od pierwszego gwizdka.

Opracowała: Bogdi