Subiektywnie pisane: „nie będzie niczego”

wisla-holesbro_64

Przegraliśmy w Holstebro. Nie pierwsza i nie ostatnia porażka, bo niby taki sport – raz wygrywasz, raz nie – tak z reguły tłumaczą się przeciętniacy. Ale nie sama porażka martwi najbardziej… (foto: skibek.pl)

Po wznowieniu rozgrywek w lutym mieliśmy skupić się na pucharach. No i żeśmy się skupili: jako tako w trzech meczach, w trzech innych – już wcale. W sumie, to nawet i nie te trzy porażki są tak bolesne. Najgorsze jest to, że po prezencie od ambitnych Norwegów i zawaleniu dwóch spotkań, wszystko i tak było w naszych rękach, a my i tak daliśmy ciała z przeciętniakami z Team Tvis. W obu meczach z Duńczykami, których nazwisk pewnie i tak nikt wcześniej nie bardzo kojarzył, do przerwy prowadziliśmy – w Płocku dwiema, na wyjeździe jedną bramką. W obu przypadkach skończyło się tak samo, czyli jednym trafieniem do tyłu. Jakie były tego skutki, każdy wie… Nawet będąc mocno pod formą Wiślacy mieli obowiązek te mecze w jakikolwiek sposób rozstrzygnąć na swoją korzyść.

Po meczu jak to u nas z reguły bywa – w komentarzach zawrzało. W szczytowym momencie na stronie przebywało ok 200 osób. Generalnie scenariusz po każdej porażce jest dość podobny: „wypierdolić pół drużyny”. Czasem ktoś zarzuci pomysł zburzenia hali (tak jak kiedyś orania stadionu i robienia żużla). Zwolnić trenera? Może i tak, ale pytanie czy już teraz, czy może po sezonie? Jeśli teraz, to kto za niego? Z drugiej strony, to można go i zwolnić, ale facet ma ważny kontrakt jeszcze rok i jak się uprze, to klub będzie musiał płacić i jemu i jego następcy do końca przyszłego sezonu. To problem prezesa, który problemu nie widzi, a może i widzi, tylko co ma powiedzieć? „Tak, trener się nie nadaje, ale nie mamy pieniędzy na odszkodowanie, a i nikt normalny i z dobrym warsztatem nie przyjdzie do nas w kwietniu”? Sprawa do głębszego przemyślenia. Szczęście w nieszczęściu, że do kolejnego meczu prawie trzy tygodnie. Nie będziemy zmęczeni…

Ogólnie problem zmęczenia jest u nas na porządku dziennym. Drużyna w ostatnim czasie grała co trzy dni, w międzyczasie latała samolotami, czasem tkwiła na lotniskach, jeździła autokarami, mało trenowała i pewnie połowa nie może już na siebie patrzeć, bo widzi siebie częściej niż własną żonę. Kwestię zmęczenia jednak zaszedłbym od szerokorozumianego tyłu: która klasowa drużyna (a taką jesteśmy/chcemy być) nie gra często, nie podróżuje, nie ma w składzie reprezentantów swojego kraju i nie jest zmęczona? Każda jest zmęczona bardziej lub mniej, bo inaczej być nie może, ale taki stan rzeczy nie ma prawa być jakimkolwiek wytłumaczeniem czegokolwiek! Przynajmniej ja tego nie kupuję…

Jeden z trzech postawionych celów widowiskowo pogrzebaliśmy. Pozostały dwa: Puchar Polski, który jest naszą zmorą i Mistrzostwo Polski, które, aby zdobyć, trzeba w finale wygrać trzy mecze z ekipą z Kielc. Trzy mecze! Nie jeden, nawet nie dwa, a trzy! Nie da się tego zrobić, jeśli nie będzie jakiegokolwiek pomysłu oprócz grania szeroko. By sezon nie był całkiem stracony, trzeba albo szybko znaleźć receptę na całe zło, albo liczyć na cud…

Napisał: Ciaras

Ktoś dla kogo Wisła to coś więcej niż klub. Wierny kibic-redaktor podążający za swoim zespołem po najdalszych zakątkach Europy. Jeden z twórców i pomysłodawców serwisu Nafciarze.info
Zobacz wszystkie artykuły tego użytkownika